Działając w branży wykładzin od 1995 roku, do wielu kilku rzeczy już przywykłem, do pewnych spraw się przystosowałem, a niektóre zaakceptowałem. Ponieważ w kwietniu minęła okrągła 20 rocznica mojej kariery, przyszły mi na myśl pewne przemyślenia i podsumowania. Nie wszystkie optymistyczne.

Często jest tak, że aby dobrze poznać coś, co jest z nami na co dzień, trzeba poznać coś innego, czego na co dzień nie mamy. Tak jest np. z poznawaniem poziomu życia we własnym kraju: najlepiej zobaczyć jak się żyje w innych częściach świata, wtedy dopiero można się dowiedzieć, czy u nas jest dobrze czy źle.

Podobnie jest z branżą wykładzin. Żeby zorientować się, czy dobrze się w niej pracuje, czy łatwo się ją rozwija i czy jest dochodowa, należy porównać ją do innych branż. Tak właśnie zrobiłem, rozejrzałem się, skonsultowałem ten temat i zdałem sobie sprawę, że pracujemy na niełatwym poletku. Oto moje wnioski.

Branża pokryć podłogowych jest ściśle związana z usługami, co za tym idzie, bardzo ważna jest znajomość wielości produktów i ich zastosowań, ale też technologii montażu i chemii budowlanej. Biorąc pod uwagę wiele wariantów samych produktów i ich zastosowań, to wiedza ta musi być przeogromna. Nie zawsze łatwo znaleźć jest specjalistów, a proces szkolenia trwa wiele lat.

Rynek jest ściśle związany zarówno z użytkownikami, jak i pośrednikami, czyli firmami budowlanymi czy generalnymi wykonawcami. Jest wiele solidnych firm budowlanych, ale wśród nich istnieje sporo osób, których raczej nie można nazwać dżentelmenami, u których etyka kooperacji jest daleka od ideału.

Istnieje sezonowość w popycie na produkty i usługi oraz nieprzewidywalne spadki i wzrosty zamówień. Powoduje to konieczność prowadzenia specjalnej polityki kadrowej w działach usług, jak jest w przypadku mojej firmy, albo zatrudniania podwykonawców – w przypadku innych firm – co również nosi ze sobą pewne niedogodności.

Praca z niektórymi producentami nie zawsze należy do przyjemności, szczególnie wtedy, jak stają się konkurentami dla swoich odbiorców. W ostatnich latach proces ten przybrał na sile i nie wygląda na to, żeby bez pewnych rozwiązań został zahamowany. Dodatkowe ryzyko pojawia się wtedy, gdy firmy zmuszane są przekazywać wrażliwe dane swoich klientów przy tzw. rezerwacji projektów. Według mnie, w przypadku niektórych producentów, jest to bomba z opóźnionym zapłonem.

Wymagania klientów rosną. I dobrze, to zmusza do rozwoju. Tylko czy w przypadku działalności na niskich marżach, wiele firm będzie stać na to, żeby wprowadzać innowacje zaspokajające potrzeby odbiorów? Nie sądzę, żeby wszystkie poszły w tym kierunku.

Na pewno jest wiele elementów, które pozytywnie odróżniają naszą branżę od innych. Chociażby to, że nie zapowiada się, żeby powstał jakiś arcyinnowacyjny produkt, zastępujący dotychczasowe w sposobie produkcji czy montażu – często takie rozwiązania kładą pokotem wiele firm. Chodzi generalnie o to, żeby spojrzeć twardo na rzeczywistość, wyciągać wnioski i iść dalej z nowymi pomysłami i sposobami działania.

Data dodania: 18.05.2015